Szept wiatru w kwiatach rumianu i lipie,
miodnej pani, co przyjaciół w ulach ma wielu.
Powiew łagodny ukojeniem od palącego słońca.
Błogość, ale pozorna. Bo słyszę jakby wołanie
Na srebrnej nici, niczym telegrafu drutu.
Mamo, mamo – pomóż!
Dzieci moje spokojne, zajęte gonitwą za motylem.
To któż to tak woła? Serce ogarnie…
Tylko więcej ciszy wpuścić musi. Zgiełk przeszkodą.
Trochę lepiej słyszę, ale to mało.
Kolana zginam i już zmysły pokorą ubrane ogarniają wołanie.
To skrzywdzone dziecko zaniedbane sercem matki nieczułej.
Następny skrzywdzony, to umierający w samotności.
Ręki nie ma kto podać. Mieczem boleści przebity.
Coraz więcej w potrzebie do głosu dochodzi.
Gdzie spoglądać i co słyszeć?
Czy łąkę i śmiech tylko wpuścić, czy klęczeć i współczuć w modlitwie?
Wybieraj człowiecze, a wybór nie łatwy.
Nie bój się jednak. Bóg podpowie.
Marek Pomałecki
Musiałem napisać do ciebie ten list,aby ci powiedzieć jak bardzo troszczę się o ciebie.
Wczoraj widziałem jak rozmawiałeś z przyjaciółmi.
Czekałem na ciebie cały dzień, mając nadzieję że porozmawiasz ze mną. nie przyszedłeś .
To mnie zraniło, ale nadal cię kocham, ponieważ jestem twój.
Dałem ci zachód słońca, aby zakończył się twój dzień i chłodny powiew wiatru,abyś mógł odpocząć
…….i czekałem…….
Widziałem cię śpiącego zeszłej nocy i chcąc dotknąć twoich oczu, rozlałem światło księżyca na twoją twarz
oczekując, że po przebudzeniu porozmawiasz ze mną.
Przygotowałem dla ciebie tyle prezentów, ty jednak obudziwszy się, nie przemówiłeś do mnie ani słowem i ufając
jedynie swoim siłom rozpocząłeś swój dzień.
A ja w błękicie nieba, zieleni traw, w kroplach deszczu, barwach kwiatów, strumieniach górskich, słałem ku tobie
wyznanie;- KOCHAM CIĘ-.
Ubrałem się w ciepłe promienie słońca i nasyciłem powietrze zapachami natury.
Moja miłość do ciebie jest głębsza niż ocean i większa od najgłębszej potrzeby twojego serca.
Proszę cię, porozmawiaj ze mną. Chciałbym podzielić się z tobą tyloma sprawami…..
Wiedz jednak, że do niczego nie chcę cię zmuszać. To jest twoja decyzja. Wybrałem cię i ciągle czekam, ponieważ
ciągle jestem Twój JEZUS.
Zgłębi świątyni, bije jak słońce ożywcza wiara.
I blask się wielki na świecie czyni.
I w proch upada zwątpienia mara.
CHRYSTUS ZMARTWYCHWSTAŁ! -podnieście skronie.
I znowu skrzydła przypnijcie duszy.
Bo oto nędza i grzech się kruszy.
Bo oto prawda siada na tronie.
Prawda przedwieczna, miłość bezdenna. Powstaje z grobu w sile przemiany.
I płynie Jego postać promienna,
Tam, gdzie się we łzach lud kaje i trwoży…..CHRYSTUS ZARTWYCHWSTAŁ!
I ty człowiecze zmartwychwstań jasny z otchłani grzechu.
Wykąp się w blasku co z nieba ciecze. Zaczerpnij życia wiosny w oddechu.
Wzbij się myślami w górne regiony. I stargaj bielmo niewiary z oka!
Oto jak ziemia długa, szeroka. Na :REZUAEREXIT: zagrały dzwony.
Prawdziwa wiosna jak światem stara, Szczęściem nam żywot wypełnia cały.
Gdzie w sobie kwiat jej masz wiecznotrwały.
Co kwitnie w sercu- a zwie się WIARA!
Iga
Boże obłoków,gwiazd i szlaków mlecznych,Boże wszechbytów bezkresnych i wiecznych!
Boże snów wielkich i tęsknot bezdomnych.Boże kamiennych skał, i gór ogromnych!
Boże słonecznych, i uśmiechniętych wiosen. I z zadumanych jezior wielki Boże.
Dziś duszę swoją przed Tobą otworzę………….Szukałem Ciebie w krwawych pióropuszach.
Co ogniem płoną w bolejących duszach.Szukałem Ciebie w wielkich ludzkich tłumach.
Szukałem Ciebie w człowieczych rozumach.W codziennych modłach i w codziennym chlebie.
Na próżno, Boże, szukałem ja Ciebie. Przez całe życie!. W długiej onej męce. Skarlana dusza i opadły ręce.
Ktoś mi zawiązał oczy i iść kazał, Ktoś mi zawiązał uszy chcąc , bym słyszał.
Potem ślepemu nikt drogi nie wskazał. A kiedym pytał-tłum śmiechem wybuchał.
Tak szedłem………….. szedłem w ogromnej pokorze. Do Ciebie ………..WIELKI JEDYNY BOŻE !
Las wiosną do życia budzi się w ciszy,
Choć ptaki przekrzykują się nawzajem w zawodach śpiewu.
To jednak mało, czegoś brakuje… czegoś ulotnie obecnego…?
Gościa nowego drzewa przywitały. To gołąb w bieli. Dostojny.
Jakoś dziwnie zmęczony, czymś zaniepokojony i rozgląda się.
Wzrok swój przenikliwy w ziemię wbił… i dostrzegł, i usłyszał!
To zbielałe postacie, udręczone smutkiem i oprawcy ręką przebite.
Od wielu lat czekają na pomoc.
Do tej pory daremnie krzycząc!!! Krzycząc!! Krzycząc! Krzycząc.
Gołąb spytał -kim jesteście?- choć wiedział. -Umęczonymi z Polski.
-Co was tu trzyma? – Kłamstwo, zniewaga i zapomnienie.
Silna ciemnych braci to więź, co za zasłoną historii schowana.
-Czego ode mnie chcecie?- Prawdy, czci i pamięci.
-Wiecie o co prosicie?- … Wiemy…
Teraz nawet wiatr ucichł. Wszyscy czekają w napięciu.
Gołąb zaczął płakać, a płacz jego szczery, bo z serca pochodzi.
Łzy gorące skapują na zmarzniętą bez uczuć ziemię.
I tak mgła z tego zrodzona, jak matka do snu dziecko las otuliła.
Ryk silników ciszę rozdarł na miliony kawałków.
Każdy w sercu ukryty. Wybuch, płomień i rozpacz!!!
W szeregi zbielałych postaci, nowy kwiat dołączył.
Teraz już wspólnie wołają. Czy słychać Katyń?!
-Tak- Teraz już głos niesie po całej ziemi.
Trzepot skrzydeł gołębia. Poleciał szukać dalej. Tyle niemych czeka.
Wdzięczny naród dziękuje Ci Boże, żeś przypomniał czym jest jedność, prawda, honor i …przebaczenie.
Marek Pomałecki
Mocne stąpanie naszych pradziadów przez liczne wieki,
Odciśnięte wiarą w Boga słyszałem w młodości.
Silnym przekazem i niewzruszony niczym. Choć doświadczeniem dotkniętym.
Podmuch złośliwej historii innych wartości przyniósł,
Ubrany w strojne gwiazdki i salonowe obietnice,
Co omamił morza dusz ludzkich spragnionych wolności.
Pod strzechą, przy świecy wiary z różańcem w ręku,
Starszych ja słyszę prośbę o opamiętanie.
Ale kto w zgiełku usłyszy to wołanie?
Inną moralność przez niebieskie okna nam wlewają.
Nowej prawdy dom w piasku stawiają. Skałą jesteśmy i żaglem wolności-zapewniają.
O zgrozo! Okrętem, lub raczej barką zatracenia i niczym więcej.
Czas taniec chocholi zacząć, głupi narodzie. Boś głuchy na prawdy Boże.
Już chichot historii, poprzednich błędów u naszych drzwi stoi.
Za pasem przepięty bukłak z łzami przyszłymi.
Pobiegnij otworzyć, jak ci tak dobrze,
Albo padnij na kolana przed tronem Bożym
I proś o mądrość i rozwagę z wiarą, którą zgubiłeś po drodze.
Marek Pomałecki
W kolorze nieba są Twoje oczy.
Uśmiech, każdy lód roztopi.
W cichości serca dajesz Siebie.
Choć możny jesteś nad wszystko, Jezu.
Cierpliwie czekasz na mały gest miłości.
Podporą w ciepłych uczuciach serca jesteś.
Ze źródeł Swych chętnie dajesz,
Aby miłości w ludziach nie zbrakło.
Uśmiechem losu dzień Twych odwiedzin.
W różach skąpany się przebudziłem.
W obietnicach jak skała żyłem, ale czy… twardej?
W zamian… jedynie słabości ofiarować mogę.
Marek Pomałecki
Siła nieskończonością do Boga.
Milczenie i modlitwa,
Pierwszym krokiem do Niego.
Miłość pokornych z Nim zjednoczenie.
Siła i miłość – wybacz… To nieporozumienie.
Marek Pomałecki
Panie, wybrałeś moje oczy,
by ukazać piękno świata,
a jednocześnie ludzką niedolę,
by dostrzegały Twoje ukryte
działanie w zwyczajnych
ludzkich sprawach.
By dostrzegały człowieka chorego,
cierpiącego, potrzebującego dobroci.
Wybrałeś moje usta,
by przepowiadały Twoje
nowe przykazanie miłości.
Wybrałeś moje ręce, by czyniły
wokół tylko dobro, by zawsze pozostawały
wyciągnięte w geście pojednania,
by ocierały twarze sióstr i braci z potu,
a nawet krwi, by delikatnym dotknięciem
łagodziły ból.
Wybrałeś moje ręce,
by gromadziły, ale nigdy dla siebie
– tylko dla innych
– by ustawicznie rozdawały.
Pozwól, by spracowały się moje dłonie
w Twojej służbie, a potem złożone –
ofiarowały Tobie wszystko,
w cichej modlitwie.
Wybrałeś moje serce, by kochało wszystkich,
by kochało miłością bezinteresowną.
Panie, ty jednak wiesz…
Że bardzo potrzebuję twojej pomocy.
Upadami zranione są moje kolana,
ale serce ochocze i spragnione Ciebie.
Marek Pomałecki
POKARM NIEBIESKI
A gdzie myśl marzeniami dziecka spowita,
Tam skarb niezmierzony ludzką miarą.
O… szczęśliwa ta dusza,
Bo pokarm niebieski zdobyła.
Marek Pomałecki
Jezu szukam Ciebie w ludziach,
Aby być Twym pocieszeniem.
Krzyży tak wiele pomagasz dźwigać.
Tyś przyjacielem człowieka w cierpieniu.
Choć siłą Krwi Twojej pocieszany,
Ciągle upadać mi przychodzi.
Na krzyżu Golgoty w ciszy wisiałeś,
Już wtedy nasze potrzeby widziałeś.
Ulgą dla Ciebie być pragnę i radość przynosić.
Pocałunkiem serca i rosą na ustach,
Twego „pragnę” na krzyżu spełnieniem.
Marek Pomałecki
BABIE LATO
Babie lato dobrego wiersza natchnieniem.
Gdy łapiesz siedząc – urwiesz.
Okaleczonego będziesz uniesieniem.
Gdy się jednak z nim uniesiesz,
Natchnionego o nic już nie prosisz.
Marek Pomałecki
Chciałbym zadać pytanie dobry Boże. Nie wiem czy mogę?
Czy życie moje jest dopełnieniem jakiejś układanki dla Ciebie?
Czy błędy moje są nowym, czy starym doświadczeniem?
A czy jak zakończę życie, to będę jeszcze potrzebny?
Na co mogę się przydać, kiedy oddam ostatnie tchnienie?
Nauk i poglądów tak wiele, a ja w Twój Kościół wierzę!
Czy zdążę dojść do Ciebie, do szczęśliwości w Niebie?
A jak zgubię drogę, to kto mi ją wskaże? Kto poda rękę?
A jak nie zdążę, to co ze mną będzie?
….. ….. …..
Jakoś nic nie mówisz Boże… Albo ja nic nie słyszę.
Mam tylko jedno pragnienie, przytulić głowę do Twych kolan
I jak dziecko usłyszeć z ufnością od Ciebie ” BĘDZIE DOBRZE”.
To takie moje marzenie… Bo inaczej w tym świecie oszaleję.
Podpisano: Twoje dziecko w drodze do domu.
Marek Pomałecki
DUSZA BŁOGOSŁAWIONA
Gdzie cisza umysłu w modlitwę wtopiona,
Ta dusza błogosławiona.
Gdzie słowo na dnie schowane,
Gdzie „Ja” precz wygnane,
Tego serce miłością obdarowane.
Innych słyszy i czuje… Dobro naśladuje.
Marek Pomałecki
O brzasku czerwonego słońca
Co rosę srebrną otula.
Tęczowy ptak na gałęzi siedzi,
Co samotnym trelem nas obdarowuje.
Niewielu słucha i czuje.
Harmonia i miłość w zgiełku przez ludzi zapomniana.
Co pośpiech mają za brata.
Szkoda, że to piękno tak niewielu dostrzega i maluje.
Lecz serce wzbudza myśl radosna.
Jak strzała, której grot z pięknych marzeń,
Miłości i nadziei splecionej.
Do serca, jako celu wymierzona. Otwiera oczy duszom innym.
I już naśladują…
Uśmiech i spełnienie.
Marek Pomałecki
Umieć cierpieć to niewielka sztuka,
Pan Bóg wystawia nas na próbę, i cierpliwości u nas szuka.
Cierpienie to modlitwa, cierpienie to oddanie.
Jeśli nie umiesz cierpieć weź do ręki różaniec, powinien ci być znany.
Cierpienie to milczenie, cierpienie to miłość.
Jeżeli masz puste serce niewiele zrozumiesz, wtedy padnij na kolana, unieś wzrok ku górze.
Cierpienie to ból, cierpienie to łaska.
Gdy zabolą cię kolana to tylko taka mała fraszka.
Unieś wzrok ku górze a zobaczysz niebo niebieskie i jak cierpiała Najświętsza Matka
Iga
W moją wiarę niezachwianą wierze uroczyście.
O, Jezu pozwól sobie służyć i hołdować- ale proszę Abyś mi się kiedyś objawił osobiście .
Abym za Twoje trudy mogła podziękować, a Twe okaleczone serce niech miłością mnie otoczy.
Ciekawość, natchnień mych przyczyno, bardzo pragnę zobaczyć Cię na oczy.
Powód jest jeden, to miłość do Ciebie, dlatego żyję.
Więc, proszę przybądź, gdyż pragnę zarzucić Ci ręce na szyję.
Iga
Echo mojego serca jest w zasięgu drugiego człowieka.
Tęskni i mówi; Chwyć mnie zanim przepadnie, nim zblednie, stanie się zimne, przezroczyste, żadne!.
Łowię Twe spojrzenia jak barwy motyla, nie aby mnie świat dziwnością zdumiał.
Lecz ,Jezu, by się ważna stała chwila. Abyś , bracie mnie zrozumiał.
Niech ten wiersz ku Tobie Jezu się toczy, nabierze barwy rytmu i miłości.
Niech stanie się jasny jak spojrzenie w oczy, i będzie prosty jak podanie ręki. I błękit nieba nas otoczy.
Iga
Ja nie narzekam choć niewiele mam, maleńką chatkę i więcej nic.
Ale w wieczności niebieskiej poproszę o mały domek, w którym spokój i cisza brzmi.
Tak chcę mieć mały domek ,daleko w obłokach, w jasnym kraju,
gdzie miłość wciąż trwa , gdzie nie płyną łzy.
Znikną troski ,tam mój zbawiciel osłodę mi da.
Choć jest często zmęczony, prośbami znękany, jakby pod głową miał głaz.
Ja się nie martwię, bo jeśli w niebie, to poproszę o mały domek na wieczny czas.
Więc nie chcę litości, choć jestem biedna i pielgrzymuję do górnych stron.
Ja szukam miejsca z zielonymi łanami i tam poproszę o cieplutki dom.
Iga
Anioły szpitala odziane w białe szaty, podobne do tych w niebie.
Opiekuńcze, cierpliwe, kochane. Na ich serce i dłonie czekają młodzi , starzy i dzieci.
Przychodzą do pracy ładne i miłe, ANIOŁY DOBROCI.
Nie bledną na widok strasznych ran, nie lękają się pocieszać konających.
Jednym podają pokarm do ust, drugim przypominają o Bogu jak ANIOŁY MIŁOSIERDZIA.
Nieustanne poświęcenie, nieustanna służba! służba Bogu i społeczeństwu!
Skąd czerpią siły i uśmiech? Czy od Aniołów w niebie?
Bo raczej nie od przełożonych na ziemi, przez nich często nie docenianych!
Są jasnym promieniem dla tych co słońca już nie znają, żyją na co dzień czynem.
Za to właśnie chorzy ich kochają. Za ich serce.
Iga
W domu Niepokalanej Matki Pana
Stajemy się rodziną Pana.
Wolni od kłamstwa
Rozrzuconego po ziemi ręką szatana.
Ziemia jest Boga
W Sercu Niepokalanej Matki Pana.
Jest królestwem Boga.
W Sercu Niepokalanej Matki Boga
Poznamy swego Pana
Staniemy się Królestwem Boga.
Asia Wojdat
Otwartość Matki
Na dobroć Boga
Otwartość Matki na swoje dzieci
Aby rozdawać
Amen Maryi
W nim nasza otwartość
Na dobroć Boga
Na Jego Miłosierdzie.
Amen Maryi
W imieniu świata
Niech mi się stanie
Niech przyjdzie Panie Twoje Królestwo.
Asia Wojdat
Tak Maryi to pewność bycia kochanym przez Ojca
Ona prowadzi przez wszystko co z Woli Ojca jest
?Niech mi się stanie?
Wola Ojca to jedność z zamiarem Stwórcy
By stworzyć Nową Ziemię
Obleczoną w czułość Matki
Pewność bycia kochanym
Pewność bycia wybranym
By pełnić Wolę Ojca
By stwarzać Nową Ziemię
Pełną obecności Boga
Asia Wojdat
RODZINA
W domu Niepokalanej Matki Boga
Każdy odnajdzie swoje miejsce
W Sercu Boga
I pozna prawdę o Miłości Boga
Ogień Miłości
Zniszczy kłamstwo
Nie będzie wojen, kłótni, rozpaczy
Jezus przywróci ci twe piękno
Odnajdziesz piękno w Sercu Boga
Odnajdziesz piękno swego brata
W Sercu Boga będziemy widzieć
Piękno Boga
Będziemy piękni pięknem Boga
Moje piękno jest w Sercu Boga
To piękno żyje w moim bracie
To piękno żyje we mnie.
Asia Wojdat